Zainteresowanie ziemią rolną
Głód ziemi jest na wsi od dawna. A teraz narasta szczególnie. Wiele decyzji dotychczasowych dzierżawców przyśpieszyły zapowiedzi nowelizacji ustawy o obrocie ziemią, która miałaby ograniczyć ich prawa do zakupu.
Kończyły się też możliwości korzystania z kredytów preferencyjnych na zakup gruntów rolnych. Dziś już wiadomo, że specjalne kredyty znów będą, a nowa ustawa ciągle jest w sferze projektów. Ale nawet w świetle tej wiedzy raczej nie zmaleje zainteresowanie ziemią. Skończyły się bowiem czasy, że na wsi można utrzymać rodzinę z 10 hektarów.
Niestety, małe gospodarstwa z trudem powiększają swoje powierzchnie, bo sąsiedzi są zazwyczaj w podobnej sytuacji i też nie chcą się pozbywać gruntów. Natomiast w wielu regionach popegeerowskich agencja podpisała z drobnymi rolnikami umowy krótkoterminowe, które nie dają im prawa pierwokupu.
Jest też kilkaset tysięcy hektarów, których sprzedaż została zablokowana przez byłych właścicieli czekających na ustawę reprywatyzacyjną. I wszystko wskazuje na to, że tego głodu ziemi nie da się zaspokoić.
Dlatego rosną ceny. Szczególnie w ostatnich 6 latach, i to mimo trudnej sytuacji dochodowej rolników. Wprawdzie w ostatnich miesiącach coraz wolniej, ale już zbliżamy się do cen w starych krajach Unii.
Czy to normalne, że dzieje się to tak szybko? I kto na tym korzysta? Czy ANR nie powinna być katalizatorem tych procesów?
Źródło: Agrobiznes