Nowe trendy w dolistnym dokarmianiu zbóż ozimych
Tegoroczna aura w naszym kraju okazała się na tyle łagodna, że większość ozimin przetrwała okres spoczynku zimowego w doskonałej kondycji. Wegetacja rozpoczęła się w większości regionów Polski właściwie jeszcze przed kalendarzowym nadejściem wiosny. W związku z długą i ciepłą jesienią oraz wczesną wiosną, zagrożenie związane ze zwiększoną presją chorób grzybowych, powinno zwrócić szczególną uwagę rolników w czasie prowadzenia łanu. Zbyt gęsty siew czy intensywne nawożenie azotem, może dodatkowo powodować zwiększoną podatność roślin na choroby i uszkodzenia. Obserwując plantacje zbóż w różnych regionach Polski widać też ogromne różnice w ich rozwoju. Na zachodzie i południu pszenice już strzelają w źdźbło, a na północnym wschodzie dopiero wchodzą w pełnię krzewienia.
Właśnie pełnia krzewienia jest idealnym momentem na uzupełnienie dolistne najważniejszych dla zbóż mikroelementów: miedzi i manganu. Zboża reagują pozytywnie również na nawożenie cynkiem. Czy i dlaczego powinniśmy dokarmiać zboża dolistnie w fazie krzewienia?
Krzewienie zbóż ozimych jest fazą, podczas której definiuje się potencjał plonotwórczy zbóż: ustala się obsada źdźbeł kłosonośnych na m2 oraz ilość ziarniaków w zawiązku kłosa. Oczywiście w późniejszym okresie różne czynniki (dostępność wody, nawożenie, presja chorób) będą modyfikować ten potencjał, ale jest to pewien poziom startowy do dalszego rozwoju roślin. Dlatego warto już w tej fazie (od tego momentu) zapewnić nie tylko optymalne zaopatrzenie zbóż w makro i mikroelementy, ale też rozważyć zastosowanie preparatów o działaniu biostymulującym. Wcześniej jednak kilka słów o najważniejszych dla zbóż mikroelementach.
Miedź odgrywa ważną rolę w procesie oddychania i fotosyntezy, bierze też udział w przemianach azotu, tworzeniu białek i chlorofilu. Właściwe odżywienie tym pierwiastkiem poprawia odporność roślin na choroby i niską temperaturę. Miedź jest pierwiastkiem mało ruchliwym, a objawy jej niedoboru widoczne będą przede wszystkim na młodych liściach. Ich końcówki stają się białawe lub szarawe, mogą też więdnąć i skręcać się. Ważne jest, aby podać miedź w fazie krzewienia, gdyż podobnie, jak i mangan, zastosowana w tej fazie będzie bardziej efektywnie wykorzystana. Nawożenie w późniejszych terminach i zwiększonymi dawkami może okazać się ryzykowne, gdyż miedź wykazuje działanie fitotoksyczne. Pszenica pobiera około 8,5 g miedzi na 1 tonę ziarna wraz z odpowiednim plonem słomy. Największe zapotrzebowanie na ten pierwiastek występuje w pszenicy w fazie strzelania w źdźbło.
Mangan uczestniczy w fotosyntezie, pobieraniu i przemianach azotu, wpływa na pobieranie fosforu i żelaza oraz uczestniczy w syntezie białek. Funkcjonuje jako regulator stężenia hormonów roślinnych. Właściwe zaopatrzenie w mangan pomaga uniknąć nadmiernej akumulacji azotanów w roślinie. Również w tym wypadku idealnym momentem na aplikację manganu jest faza pełni krzewienia. Pszenice potrzebują około 90 g manganu na 1 tonę ziarna plus odpowiednią ilość słomy. Również ten mikroelement jest najbardziej potrzebny roślinom w początkowych okresach rozwoju.
Polskie gleby są ubogie w mangan oraz miedź. Przykładem konkretnego produktu spełniającego założenia wiosennego nawożenia tymi mikroelementami może być Fertileader Tonic, który dodatkowo zawiera także kompleks biostymulujący Seactiv, stymulujący rozwój systemu korzeniowego, pobieranie i transport składników pokarmowych, oraz poprawiający odporność roślin na stresy. Działając w ten sposób w fazie krzewienia (oczywiście wraz z 1 dawką azotu) decydujemy o potencjalnej ilości kłosów na m2 oraz o ilości ziarniaków w kłosie.
Drugim momentem, kiedy rośliny wymagają wsparcia, które będzie miało bezpośrednie przełożenie na plon jest faza liścia flagowego/początek kłoszenia. O ile wcześniej wspieraliśmy wytworzenie większej ilości ziarniaków, o tyle początek kłoszenia jest doskonałym momentem na powalczenie o większą masę tysiąca ziaren (MTZ) oraz lepsze parametry handlowe plonu. W przypadku pszenic jakościowych standardem stała się trzecia dawka azotu „na kłos”, która pozytywnie wpływa na wymienione wcześniej parametry plonu. Nie jest to jednak wszystko, co można w tej fazie zrobić. Zboża w fazie nalewania ziarna bezwzględnie należy utrzymać w stanie „zieloności” w celu umożliwienia przemieszczania produktów asymilacji z liści do ziarniaków. Jeśli np. z powodu niewystarczającej ochrony fungicydowej stan ten nie zostanie utrzymany, ziarniaki będą słabo wykształcone, o mniejszej MTZ i słabszych parametrach. Oprócz właściwej ochrony, w fazie w pełni rozwiniętego liścia flagowego (BBCH 39-41) wskazane jest dolistne zastosowanie zestawu mikro- i makroelementów, które pomogą w przemianach azotu oraz pokryciu zapotrzebowania na składniki pokarmowe w fazie kłoszenia. Oczywiście możemy komponować takie zestawy we własnym zakresie i na własną odpowiedzialność, ale na rynku istnieją już gotowe rozwiązania, jak na przykład Fertileader Vital. Jest to specjalistyczny preparat o działaniu biostymulującym zawierający kompletny zestaw NPK oraz mikroelementów, takich jak: B, Mn, Mo, Cu, Zn, Fe wzbogacony o kompleks Seactiv, stymulujący rozwój systemu korzeniowego, pobieranie i transport składników pokarmowych oraz poprawiający odporność roślin na stres. A przypomnę, polskie gleby są dosyć ubogie w bor, cynk, mangan oraz miedź.
W przypadku dokarmiania dolistnego bardzo istotna jest nie tylko zawartość poszczególnych składników pokarmowych, ale przede wszystkim forma, w jakiej są one podawane roślinom. Najstarszą i najprostszą formą nawozów dolistnych są ich sole. Są one tanie, dosyć dobrze wchłaniają się przez liście, ale najpoważniejszą ich wadą jest wysoka reaktywność oraz słaba stabilność w mieszaninach. Mieszając ze sobą preparaty na bazie soli istnieje więc ryzyko uszkodzenia rośliny uprawnej.
Nieco nowocześniejszą formułą są preparaty dolistne w postaci chelatów. Są one o wiele bardziej stabilne od soli, ale niestety do wchłonięcia ich przez roślinę niezbędne są otwarte aparaty szparkowe w liściach. Wynika to z dość dużego rozmiaru cząsteczki. Poza tym otoczka chelatowa po wchłonięciu się pierwiastka pozostaje na powierzchni liścia jako odpad, a roślina do pobrania składnika musi wydatkować pewną energię.
Zdecydowanie najskuteczniejszą formą odżywiania dolistnego jest stosowanie preparatów na bazie aminokwasów. Ich cząsteczki są tak małe, że dostają się do wnętrza roślin również przez przestrzenie międzykutykularne, a nie tylko przez aparaty szparkowe (jest ich zdecydowanie więcej). Dzięki temu przyswajanie składników przez rośliny jest znacznie szybsze. Już po kilku godzinach możemy mówić o wchłonięciu się preparatu na bazie aminokwasów, co jest trudne do osiągnięcia w przypadku soli czy chelatu.
W dzisiejszych czasach mnogość wyboru preparatów dolistnych przeznaczonych do odżywiania zbóż jest ogromna. Prawdziwym wyzwaniem jest taki dobór preparatu, aby składniki które zawiera w swoim składzie zapewniły właściwe odżywienie rośliny uprawnej. Możliwe jest to jedynie w przypadku najlepszych, najbardziej zaawansowanych technologicznie produktów, które oprócz niezbędnych pierwiastków zapewnią również działanie stymulujące roślinę do lepszego, szybszego rozwoju, bardziej efektywnego funkcjonowania, skutkującego wyższym plonowaniem i wyższą jakością ziarna.
Wojciech Prokop