Na fali
To sektor bardzo wrażliwy na zmiany kursów. 2/3 ryb do przerobu kupuje się bowiem za granicą. A potem ponad połowe produkcji idzie na eksport. W zależności od wartości euro i dolara do złotówki, albo nieopłacalny jest import, opłacalny eksport, albo na odwrót. Przedsiębiorcy z tej branży tylko marzą o wejściu do strefy euro.
Piotr Kapinos – Wilbo: sztywne związanie złotówki z euro, z walutą euro już pozwoliłoby na bardziej efektywne planowanie kosztów zakupu surowca, co usprawniłoby działanie firmy.
A bez eksportu nie ma dalszego rozwoju branży. Spożycie ryb w kraju jest bowiem dwukrotnie mniejsze niż w krajach starej Unii Europejskiej. Przeciętny Polak ryby je podczas Bożego Narodzenia i przed Świętami Wielkanocnymi. To nie tylko kwestia przyzwyczajenia. Ryby są po prostu towarem droższym niż wieprzowina czy drób.
Izabela Wołodko – Graal: wydaje się, że spożycie ryb jest jeszcze w tym momencie wyraźnie niższe od Europy, natomiast mam nadzieję, że poprzez nasze działania i coraz większy rozwój to spożycie jeszcze będzie rosło.
To nadzieja nie pozbawiona szans realizacji. Świadomość polskiego konsumenta na temat pro-zdrowotnych wartości odżywczych ryb powoli rośnie. Podobnie jak spożycie. Zeszły rok tak samo jak w całym przemyśle spożywczym był dla przetwórców kiepski, ale w tym karta się odwróciła.
Jadwiga Seremak Bulge – Instytut Ekonomiki Rolnictwa: w 2009 roku już te wyniki uległy poprawie, mimo tego, że wartość produkcji spadła.
Przemysł rybny stoi teraz przed dużym wyzwaniem – konsolidacją. Branża jest bardzo rozdrobniona. Na rynku funkcjonuje około 240 przedsiębiorstw, często są to małe rodzinne firmy.
Źródło: Agrobiznes