Dokarmianie sadów przed kwitnieniem – kiedy i jakie?
Dokarmianie sadów w okresie wczesnowiosennym może się znacznie różnić w poszczególnych sezonach. Czynnikiem różnicującym jest cel wykonywanych zabiegów. Może to być na przykład lepszy/szybszy start wiosną, wzmocnienie drzew osłabionych zeszłorocznym owocowaniem, poprawa jakości pąków kwiatowych, uzupełnienie brakujących składników lub leczenie uszkodzeń po mrozach. W każdym z wymienionych przypadków stosuje się inne strategie dokarmiania, choć wszystkie zabiegi w efekcie mają spowodować lepszą kondycję drzew, wyższe i lepszej jakości plony.
Jeśli zależy nam tylko na wspomożeniu drzew na starcie, wystarczy wykonać kilka zabiegów: zaczynamy od 1% roztworu saletry potasowej (1-2 krotnie do fazy mysiego ucha; następnie kilkakrotnie wykorzystujemy koncentraty aminokwasowe. Można też skorzystać z preparatów o działaniu biostymulującym. Pamiętajmy jednak, żeby nie pobudzać drzew zbyt wcześnie. Działanie takie miało sens na przykład w 2013 r., kiedy to wiosna przyszła bardzo późno i niemal natychmiast zaczęła przypominać lato – w takich warunkach rozwój roślin był niezwykle gwałtowny (kwitnienie niektórych gatunków trwało raptem 4 dni!) i trudno było się spodziewać, aby drzewa nadążyły z odpowiednim wykarmieniem rozwijających się organów. Zupełnie inna sytuacja miała miejsce w 2014 r., kiedy wiosna przyszła bardzo wcześnie, była długa i chłodna – kto wówczas „nie wytrzymał” i pobudził przedwcześnie rośliny do wzrostu naraził się na większe straty w wyniku chłodów.
Gdy chcemy dokarmić drzewa, które zostały wyczerpane na przykład nadmiernym owocowaniem w poprzednim sezonie, oprócz „wystartowania” ich w odpowiednim momencie saletrą potasową musimy sięgnąć po nawozy szybko i łatwo przyswajalne, o odpowiednim składzie. Korzystamy w takich przypadkach z nawozów algowych, aminokwasowych i innych o szybkim i bezpiecznym działaniu – ważne jest, aby niechcący nie spowodować oparzeń młodych listków. W omawianym przypadku korzystamy głównie z nawozów wieloskładnikowych, ale musimy zwrócić szczególną uwagę na dokarmianie azotem (do budowy masy; fosforem (energia!!!) i borem (dla lepszego kwitnienia). Z uwagi na często występujące wiosną chłody nie należy też zapominać o cynku (mrozoodporność). Konieczne jest też podanie tych składników, których niedobory stwierdzono w poprzednim sezonie (w ostatnich latach jest to niemal nagminnie magnez).
Jeśli mamy do czynienia z uszkodzeniami mrozowymi pąków lub pędów (czasem też korzeni) – podstawowym zadaniem dokarmiania będzie wspomóc regenerację uszkodzonych tkanek. Tu również zaczynamy od oprysków roztworem saletry potasowej w celu stworzenia tzw. pompy wodnej. W następnej kolejności należy wykorzystać nawozy wieloskładnikowe i szeroko rozumianą biostymulację. Mamy na rynku niewielką grupę preparatów działających jako typowe biostymulatory (zawierają substancje biostymulujące bez związków odżywczych; są też odżywki nawozowe z dodatkiem substancji biostymulujących (nawozy wieloskładnikowe – łatwiejsze i tańsze w stosowaniu). Ponieważ preparaty o działaniu biostymulującym stosuje się zazwyczaj co 10-14 dni, w międzyczasie można, a w omawianej sytuacji wręcz powinno się uzupełniać dokarmianie innymi nawozami z dodatkiem aminokwasów. Co prawda drzewa mają ogromne zdolności do regeneracji uszkodzonych tkanek, ale dla sadownika niezwykle ważne jest tempo tego procesu. Jeśli rośliny nie zdążą dostatecznie zregenerować tkanek przewodzących do pierwszej połowy czerwca, to możemy się spodziewać długo trwającego i obfitego opadu świętojańskiego – a w efekcie znacznej obniżki plonu, spadku jakości owoców i problemów ze zbyt silnym wzrostem wegetatywnym drzew.
W przypadku uszkodzenia korzeni należy zastosować preparat Fertiactyl Starter, który już niejednokrotnie potwierdził swoją niezwykłą skuteczność w takich sytuacjach w sadach i na plantacjach roślin jagodowych. Jest to preparat zawierający: kwasy humusowe i fulwowe, zeatynę (ukorzeniacz; glicynę-betainę (bardzo silny antystresant) oraz azot, fosfor i potas w dawce startowej. Działa poprzez liście i glebę, można go więc zastosować poprzez oprysk całych roślin lub tylko gleby w rzędach drzew. Możliwa jest też aplikacja poprzez system nawadniający, tzw. „żyłę”. Nie znam skuteczniejszego specyfiku do wystartowania upraw wiosną, zwłaszcza chłodną porą.
Standardowo, nawet gdy wydaje się nam, że żadne dokarmianie nie jest konieczne, stosujemy tzw. programy poprawy jakości owoców. Niektóre z tych programów rzeczywiście „tylko” poprawiają jakość plonów (wygląd, jędrność itp.; są jednak i takie, które oprócz jakości kładą też jednocześnie nacisk na coroczne, bardzo wysokie plonowanie. Wbrew pozorom – jedno nie musi przeszkadzać drugiemu, i jedno wcale nie musi iść w parze z drugim. Z moich obserwacji wynika, że zazwyczaj lepszą jakość jabłek uzyskuje się w gospodarstwach mających coroczną wydajność na poziomie nie mniejszym niż 60 t/ha, niż w tych gospodarstwach, gdzie plony wynoszą ok.40 t/ha. Jak to się dzieje? Otóż, aby uzyskać wyrośnięte owoce wystarczy zadbać, aby nie było ich zbyt dużo na drzewie. Jest to najłatwiejszy sposób na jakość… pod warunkiem, że przez jakość rozumiemy tylko wyrośnięcie owoców. Jeśli weźmiemy pod uwagę jędrność i zdolność przechowalniczą owoców – okazuje się, że łatwiej uzyskać dobre parametry przy większej ilości owoców. Ale pozostawienie większej ilości owoców musi być połączone z lepszą pielęgnacją i odżywieniem drzewa, w przeciwnym razie nawet jeśli uzyskamy wysoki plon dorodnych owoców, to następnego roku może się okazać, że nasz sad „zakwitnie na zielono”. Kto pozwoli na super owocowanie, a zaniedba ogólną kondycję drzew – musi się liczyć z przemiennym owocowaniem. Ważnym elementem jest też właściwe cięcie, czyli dobre prześwietlenie drzewa, aby światło słoneczne mogło swobodnie operować w obrębie całej korony.
Warto stosować dobre „programy poprawy jakości” zwracając uwagę, że wysoka jakość jest konieczna, ale nic tak silnie nie wpływa na koszt produkcji 1 kg owoców jak wydajność z ha. Nie wszędzie można oszczędzać! Obniżenie plonowania o 10 t/ha powoduje wzrost całkowitych kosztów produkcji 1 kg jabłek o 14-21 groszy. W obecnej sytuacji rynkowej chyba nie możemy sobie na to pozwolić.
Zbigniew Marek