Daleko w tyle

Włoscy producenci do tej pory zarejestrowali już 200 specjałów. Podobnie Niemcy. Polska na tle innych krajów Europy zrobiła w tym kierunku wyjątkowo mało, choć potencjał ma spory.

Michele Ottati, Komisja Europejska: wasze produkty charakteryzuje wysoka oryginalność. Sądzę, że są unikalne w Europie. Mają specyficzny smak, którego nie znajdzie się nigdzie indziej.

Problem w tym, że takich opinii o naszej żywności w Brukseli jak i w całej Unii jest niewiele. Mało kto zna polskie produkty, bo prawie nikt o nich nie słyszał. Jedyne rozwiązanie to promocja. Tym bardziej że są na to pieniądze. Jest jednak warunek. Konieczność rejestracji.

Jerzy Bartnik, Prezes Związku Rzemiosła Polskiego: pewnie, że to jest i wysiłek i pieniądze i tysiąc stron opracowań, identyfikacja, uzasadnienie, historia – wiele rzeczy się na to składa. Ale musimy tą drogą wchodzić, to jest nisza rynkowa.

Biurokracja i finanse to jednak nie wszystko. W Polsce wciąż brakuje dużych organizacji skupiających producentów. Nadmierne rozdrobnienie branży rolno-spożywczej nikomu nie służy. Przyznają to nawet sami producenci.

Andrzej Stania, Śląski Cech Rzeźników i Wędliniarzy w Katowicach: wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale my jako branża musimy iść jako jeden konkretny związek. Jeżeli będziemy ciągnęli to po swojemu znowu nie wyjdzie wiele albo mało.

W tej chwili na unijnej liście produktów prawnie chronionych są między innymi bryndza podhalańska, oscypek, rogal świętomarciński, miody pitne. O rejestrację ubiegają się kolejne. W sumie ponad 20 polskich specjałów.


Źródło: Agrobiznes