Ceny produktów rolno-spożywczych

 Sezon ślimakowy, choć mocno spóźniony, wreszcie ruszył. Na ceny nie można narzekać, są znacznie wyższe niż rok temu. Teraz wszystko zależy od pogody, bo choć w dzień jest ciepło i wilgotno, to noce są bardzo zimne. Sezon zbioru ślimaków winniczków w wielu województwach teoretycznie zaczął się 20 marca, ale w praktyce dopiero ostatni weekend pozwolił ślimaczym rodzinom wyjść na żer. Do tej pory pogoda nie sprzyjała ich rozwojowi, a brak roślinności uniemożliwiał znalezienie pożywienia. Choć temperatury w nocy są bardzo niskie, to zbieraczom udaje się znaleźć mięczaki. A warto, bo ceny są wysokie. W porównaniu z początkiem ubiegłorocznego sezonu nawet o połowę wyższe.
 
 Zmiany są, ale nie takie, jakich oczekiwaliby hodowcy. Ceny skupu żywca wieprzowego idą w dół. A w najlepszym wypadku – stoją w miejscu. Najwyższa klasa S jest wyceniana średnio na 6 i pół zlotego. Ceny minimalne w klasie E spadły już poniżej 6. Za tuczniki w klasie R hodowcy dostaja od 5 złotych 45 groszy do 6 złotych 10 groszy.
 
 

 Ceny dorszy znowu w totalnym dołku. Rybacy załamują ręce. W ciągu 3 tygodni stawki spadły o 1/4-tą. Po 2 dniach sztormu wczoraj kutry ruszyły w morze, ale nie wszystkie. Niektórym rybakom to się zupełnie nie opłaca.Dorsze są chude, bo brakuje im pożywienia, a wyniki połowowe są mizerne. Skandynawska konkurencja szaleje na rynku, więc ceny mocno spadają. Tylko w przypadku portów z niewielkimi połowami i chęcią zabezpieczenia realizacji kontraktów, stawki są nieco wyższe od średniej.

 

 Prognozy nienajlepszego handlu sprawdziły się. Zgodnie z przewidywaniami kwiecień nie przyniósł znaczących zmian na rynku wieprzowiny. Ceny jak były niskie, tak są. Podobnie zresztą jak popyt. Ubiegły tydzień przyniósł wzrost zainteresowania ze strony kupujących, ale był tak niewielki, że prawie niezauważalny. Nawet w zeszłym – już spadkowym roku – handel przed majówką był lepszy niż teraz. Tym razem długi weekend nie poprawił statystyk. Nie było większych zakupów, ani produkcji większej ilości chociażby kiełbas. Wszystkiemu winien wciąż mizerny popyt na mięso i coraz oszczędniejsze grillowanie – podsumowują sprzedawcy i dodają, że najbliższe ożywienie może nadejść dopiero w czerwcu. A i ono stoi pod dużym znakiem zapytania.
 
 
 Na rynku drobiu ożywienia w handlu nie widać. Transakcje zawierane są sporadycznie, a ceny idą w dół. Zakłady przetwórcze kupują teraz głównie asortyment drobiowy do produkcji kiełbasek i zestawów grillowych. Jednak zdaniem maklerów to działanie lekko na wyrost, bo na razie, handel nie zgłasza większego zapotrzebowania, mimo, że przed nami długi majowy weekend. Zapewne wiele będzie zależało od pogody. Tylko eksport skrzydełek z kurczaków na daleki Wschód trwa nieprzerwanie, dlatego stawki wciąż utrzymują się na wysokich poziomach. Kilogram skrzydełek na giełdach towarowych kosztuje do 5,5 złotego, ale producenci, którzy mają pozwolenia na eksport sprzedają je nawet nawet po 7-8 złotych.
 

Wiosna na talerzu. Po zimowej mięsnej diecie, czas na zmianę menu. Gdy tylko zrobiło się cieplej, od razu wzrósł popyt na owoce i warzywa. Nowalijki tanieją, a ceny ubiegłorocznych warzyw korzeniowych czy jabłek rosną i to w szybkim tempie. Na liście rekordzistów jabłka, które w ciągu tygodnia zdrożały średnio o 1/5. Nasze owoce szczególnie smakują teraz na wschodzie, a ponieważ tam już niedługo zacznie się prawosławna Wielkanoc, a potem Zaduszki trzeba na święta zgromadzić odpowiednio duże zapasy.

Korekta przeminęła, czas na ruch w górę. I chociaż w dłuższym ujęciu cukier nie był tak tani od blisko trzech lat, to w tym tygodniu na światowych giełdach jest drożej. I to pomimo uspokajających danych o światowej produkcji. Nadwyżka produkcji nad konsumpcją ma w tym sezonie przekroczyć 9 milionów ton – to o ponad milion ton więcej niż prognozowano miesiąc temu. Skąd zatem podwyżki? Wszystko za sprawą rosnących zakupów – cukier kupują nie tylko inwestorzy szukający zysku z późniejszej sprzedaży, ale i konsumenci. I tak na przykład poza stałymi transakcjami, sporych zakupów dokonują Indie – największy na świecie konsument cukru. Hindusi kupują więcej, bo rodzimy surowiec jest na tyle drogi, ze opłaca się import – część pokryje zapotrzebowanie w kraju, część trafi na reeksport. A na tym nie koniec. Na skutek suszy w Indiach ucierpiały uprawy trzciny cukrowej, produkcja cukru może więc być tam niższa niż konsumpcja.

źródło: Agrobiznes; tvp.pl