Ceny produktów rolno-spożywczych
Dobre wieści z rynku indyków. Do euforii jeszcze daleko, ale sytuacja wyraźnie się poprawia. Pogoda pomaga hodowcom, wczesna wiosna spowodowała że w Niemczech sezon grillowy już ruszył, napędzając popyt na indycze filety czy uda. Zapasów mięsa po zimie nie ma, więc schodzi wszystko. Wstawienia piskląt są o kilkanaście % wyższe niż przed rokiem, a przynajmniej o tyle samo wzrosło równocześnie zainteresowanie indyczym mięsem. Zadowoleni są więc przetwórcy, zadowoleni powinny być też hodowcy. Bo ceny skupu żywca są wyższe, a równocześnie stawki za pasze zdecydowanie niższe niż przed rokiem.
Krótszy tydzień, mniejszy skup, a ceny z reguły bez zmian. Handel nie zachwyca przetwórców. Większość firm przedświąteczne uboje skończy już w środę, a pod koniec tygodnia dokupi tylko tyle tuczników by zaraz po przerwie móc ruszyć z produkcją. Do skupu trafiają lżejsze sztuki, a to znak że ze sprzedażą świń nie ma na co czekać. Co będzie po świętach nikt nie wie, ale zdaniem przetwórców raczej będzie obowiązywać tendencja w dół, niż w górę. Pytanie tylko czy pozwoli im na to podaż żywca. Już od dziś liczyli na obniżki, ale stawki trzymają jeszcze swój poziom, a są firmy gdzie nawet jest symbolicznie drożej niż przed tygodniem.
Powoli kończy się skup zbóż do portów, ale pszenicę jeszcze będzie można tam sprzedać. Ceny w ciągu tygodnia spadły o 10 – 20 złotych za tonę. Zupełnie inna sytuacja jest na wewnętrznym rynku. Tu ceny poszły w górę. To wynik obaw młynów o dostawy ziarna, bo w ostatnim czasie bardzo dużo towaru wysłano za granice. Zakłady więc zdecydowały się na podwyżki.
Jeszcze pod koniec marca, gdy ceny się ustabilizowały, na rynku wieprzowiny powiało optymizmem. Ale mija kolejny tydzień, optymizm znika, przybywa za to problemów. Rolnicy żądają za dużo za tuczniki, a my nie możemy płacić więcej, jeśli sami musimy ciąć stawki i koszty – tłumaczą w zakładach. Zwłaszcza, że szczupła pula odbiorców wciąż topnieje.
źródło: Agrobiznes; tvp.pl