Ceny produktów rolno-spożywczych

 Jeszcze początek ubiegłego tygodnia nie wróżył niczego dobrego, ale ostatnie dwa dni przyniosły na krajowym rynku zbóż odmianę. I to odmianę zdecydowaną, bo wzrosły i ceny i popyt. To jeszcze nie handlowy renesans, ale szansa, że producenci, którzy teraz zdecydują się na sprzedaż będą mogli nieco podreperować budżet. A to za sprawą podwyżek na paryskiej giełdzie i tym samym wyższych stawek w kraju. Pszenica konsumpcyjna na eksport o bardzo wysokich parametrach kosztuje już blisko osiemset złotych.
 
 
 
 
 Niby bez zmian, a jednak jakby delikatnie w górę. Rynek żywca wieprzowego po wrześniowym załamaniu handlu, zaczyna nabierać rumieńców. I choć szału nadal nie ma, to tym razem krajowy surowiec wygrywa z importowanym. A zakłady bacznie przyglądają się ruchom konkurencji i czekają kto pierwszy podniesie stawki. Na razie oficjalne cenniki ani drgną, ale wypłacane rolnikom stawki już tak. W kilku zakładach są one dziś o 10 groszy wyższe niż przed tygodniem. Jednak cała reszta zgodnie przyznaje że ani cen nie podniosła, ani w najbliższych dniach nie ma takich planów.
 
 
 A w przeciwieństwie do ziarna soi blisko miesięczne spadki śruty sojowej zostały skorygowane. Notowania na Chicagowskiej giełdzie towarowej zyskały od wczoraj ponad 11 dolarów. A to niemal natychmiast przełożyło się na cenniki w kraju, chociaż handlowcy studzą emocje, bo wzrosty nie są aż tak duże. Wczoraj tona śruty sojowej w polskich portach można było kupić maksymalnie po tysiąc osiemset pięćdziesiąt złotych, dzisiaj sprzedaż zaczyna się od tej kwoty. Ale surowca jest na tyle dużo, że drożej nie będzie.
 
 
 
 
 Dla jednych ulga, dla drugich wręcz przeciwnie – powodów do wyraźnych wzrostów cen soi za oceanem brak. I chociaż wczorajszy wzrost eurodolara, do poziomu nienotowanego od ośmiu miesięcy sprzyjał surowcom wycenianym w amerykańskiej walucie, to jednak trwałych zmian spodziewać się nie należy. Przede wszystkim za sprawą raportu amerykańskiego departamentu rolnictwa, który znacząco podniósł stan zapasów soi. A te mają wynieść 3 miliony 800 tysięcy ton. To duże zaskoczenie, bo rynek oczekiwał zapasów na poziomie przynajmniej o 400 tysięcy ton niższym. Lepsze są też prognozy zbiorów. Mimo, że do wiosny jeszcze daleko, eksperci już robią przymiarki. Bardzo optymistycznie zapowiada się produkcja soi w Ameryce Południowej.
 
 
 Zaczęły się przymrozki, a wraz z nimi w sadach zaczęła się walka z czasem. Owoce nie mogą już czekać. Na październik przypada sam szczyt zbiorów jabłek. Przetwórcy spodziewają się więc zwiększonych dostaw surowca z przeznaczeniem na koncentrat. Ceny jabłek przemysłowych w całym kraju są bardzo zbliżone, stawki minimalnie poniżej 50 groszy obowiązują teraz w punktach skupu.
 
 
 
 
 Wszystko zgodnie ze scenariuszem, ale w tym przypadku nie jest to najlepsza informacja dla hodowców świń i przetwórców, bo oznacza coraz niższe ceny i coraz mniejszą liczbę klientów. Mało optymistycznych nastrojów na rynku wieprzowiny ciąg dalszy. Październik już tradycyjnie jest jednym z najgorszych miesięcy w handlu wieprzowiną. Ale w tym roku jest jeszcze gorzej niż zwykle, bo i cały dotychczasowy rok nie był udany. Ożywienie, które nadeszło w połowie sierpnia, trwało zbyt krótko, by na jego fali można było sprzedawać mięso jeszcze w październiku. I niestety nic nie wskazuje na to by najbliższe tygodnie miały przynieść odmianę – kolejnych zdecydowanych ruchów ze strony kupujących handlowcy spodziewają się najwcześniej w połowie listopada. I mają nadzieję, że ceny nie będą spadały tak szybko jak teraz. Jeszcze w ubiegłym tygodniu kilogram krajowych półtusz w klasie E wyceniany był na osiem złotych trzydzieści groszy, dzisiaj stawki spadły poniżej ośmiu złotych. A nabywców i tak nie ma, bo za taką cenę można kupić już półtusze z importu bez głów. Nabywców nie znajdują też elementy szlachetne.
źródło: Agrobiznes; tvp.pl