A rzepaku coraz więcej

Rosnącemu zainteresowaniu rzepakiem sprzyja malejąca od kilku lat uprawa roślin przemysłowych. Reforma rynku cukru sprawiła, że wyeliminowano niemal uprawy buraka cukrowego. Od kiedy zaś do produkcji pasz stosuje się śrutę sojową, nieopłacalna stała się hodowla roślin motylkowych. Tę przestrzeń może zająć rzepak – podkreśla Mariusz Olejnik, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku.

Rolnicy zwiększają uprawy rzepaku tym chętniej, że na korzyść produkcji tego surowca przemawiają czynniki ekonomiczne.

Od kilku lat zarówno na polskim, jak i europejskim rynku utrzymuje się zasadniczo korzystna relacja cen rzepaku do cen pszenicy. W okresie co najmniej od połowy 2005 r. do 2006 r. i od połowy 2008 r. nasiona rzepaku były ponaddwukrotnie droższe niż ziarna pszenicy – mówi Adam Walski, główny specjalista ds. analiz rynków rolnych w Banku BGŻ.

Taka sytuacja wynika z dynamicznego wzrostu zapotrzebowania na biodiesel w Unii Europejskiej, do produkcji którego podstawowym surowcem jest olej rzepakowy.

Wzrost zapotrzebowania na olej rzepakowy przekłada się na wzrost produkcji rzepaku w krajach Unii, w tym w Polsce.

W 2009 r. zbiory rzepaku w naszym kraju wyniosły rekordowe prawie 2,5 mln ton, podczas gdy w 2008 r. było to 2,1 mln ton, przy średniej z lat 2001-05 poniżej 1,2 mln ton. Wzrostowi produkcji rzepaku towarzyszyło zwiększenie areału zasiewów (z 480 tys. ha średnio w latach 2001-05 do 810 tys. ha w 2009 r), a także znaczny wzrost plonów (odpowiednio z 24 do 31 dt/ha), szczególnie widoczny w latach urodzaju – wylicza analityk. A jeszcze niedawno politycy twierdzili, że polscy producenci nie będą w stanie zapewnić regularnych dostaw surowca niezbędnego do wytworzenia zarówno oleju spożywczego, jak i przeznaczonego pod produkcję biodiesla.

Dziś już takich obaw nie ma – podkreśla Mariusz Olejnik.

Jak wynika z danych Ministerstwa Rolnictwa, w 2010 r. zapotrzebowanie przemysłu spożywczego na rzepak wyniesie ok. 1,3 mln ton. Do produkcji biokomponentów, czyli estrów rzepakowych, polscy rolnicy będą musieli dostarczyć ponad 700 mln ton rzepaku. Łącznie zapotrzebowanie na krajowy surowiec ma wynieść 2,03 mln ton. Zbiory zaś mogą sięgnąć ponownie 2,4 mln ton.

Według naszych analiz, zasialiśmy ponad 850-870 tys. ha, podczas gdy rok temu areał upraw wynosił ok. 800 tys. ha – mówi Mariusz Olejnik.

Nie wiadomo jednak, jak na uprawy rzepaku wpłynie tegoroczna sroga zima.

Dziś jest jeszcze za wcześnie, aby dokładnie prognozować produkcję rzepaku. W okres zimowy weszliśmy bez większych strat, utrzymująca się pokrywa śniegowa powinna dostatecznie chronić rośliny. O tym jednak, jak rzepak przetrwał mrozy, przekonamy się dopiero na wiosnę  – zauważa Adam Walski.

Motorem do zwiększania produkcji rzepaku był dotychczas wzrost zużycia biodiesla. I tak ma pozostać. – Do produkcji biopaliw w UE wykorzystywane jest ponad 60 proc. unijnego oleju rzepakowego. Trudno jednakże określić, jak zapotrzebowanie na rzepak z przeznaczeniem na cele energetyczne będzie rosło w poszczególnych latach. Bardziej przewidywalne jest spożycie oleju rzepakowego na cele spożywcze, które rośnie powoli, ale za to stabilnie – wyjaśnia Adam Walski.

Według Urzędu Regulacji Energetyki, w trzecim kwartale minionego roku na polski rynek trafło ponad 70 tys. ton biopaliw, podczas gdy w pierwszym półroczu sprzedaż sięgnęła zaledwie 60 tys. ton. Zdecydowaną większość biopaliw stanowi samoistny ester (paliwo B100), którego sprzedaż wyniosła w okresie od lipca do września 65 tys. ton. Ponieważ koncerny paliwowe są zobligowane do ciągłego zwiększania udziału biokomponentów w sprzedawanym paliwie, zapotrzebowanie na estry z rzepaku będzie coraz większe. Jednak branżę niepokoi niestabilna sytuacja dotycząca sprzedaży biokomponentów rzepakowych.

Przetwórcy nasion rzepaku są zobowiązani do produkcji oleju w 75 proc. z surowca krajowego. Natomiast tego zobowiązania nie ma dla ostatniego podmiotu w łańcuchu – dostawcy biopaliw – mówi Roman Rybacki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Producentów Oleju.

Koncerny biopaliwowe w Polsce otrzymały w ub.r. 900 mln zł na ulgi akcyzowe. Niestety, tylko 1/3 ich wyrobów powstała z polskich surowców. Pozostałe pieniądze finansowały więc zagranicznych producentów. To jest bardzo niezdrowa sytuacja. Powinniśmy promować polskie biokompo-nenty – uważa prezes KZPR.

Uważam, że nie jest dobrze, gdy takie same ulgi akcyzowe obowiązują dla produktu z surowca krajowego, jak i spoza naszego rynku. Tracą na tym nie tylko dostawcy, ale i budżet państwa – wtóruje mu Roman Rybacki.

Kielich goryczy dopełniły styczniowe wyniki przetargu na dostawy estrów rzepakowych dla Orlenu, który, mimo wcześniejszych obietnic o zwiększeniu zamówień od polskich producentów (rok temu 67 proc. kontraktów stanowiły polskie estry), zmniejszył je do 41 proc.

Oburzające jest to, że polski rząd, który ma udziały w rafinerii, nie potrafi wpłynąć na tę sytuację. Dochodzi do kuriozalnych sytuacji – polskie zakłady sprzedają olej za granicę, gdzie jest on przetwarzany na estry. Te zaś skupują znów polskie rafnerie – zauważa Mariusz Olejnik.

Zdaniem niektórych ekspertów, może się to odbić na sytuacji branży – przede wszystkim na wynikach krajowych producentów estrów, którzy mają zakontraktowane mniejsze wolumeny dostaw lub odpadli z przetargu. – Będą oni musieli poszukać nowych rynków zbytu – wyjaśnia analityk Banku BGŻ.

Producenci olejów są jednak dobrej myśli. – Uważam, że decyzja Orlenu nie odbije się jednak znacząco na sprzedaży zakładów tłuszczowych. Zmusi jedynie firmy do szukania innego rynku zbytu. Dla przykładu, cena naszego oleju, mimo znaczących kosztów transportowych, nadal jest niższa niż np. w Niemczech. To daje pewne możliwości eksportowe – zauważa Grzegorz Barczewski, dyrektor ds. handlowych w firmie Lorgan SA. Jego spółka specjalizuje się w produkcji surowego oleju rzepakowego i jego pochodnych. 90 proc. oleju sprzedaje pod kątem produkcji biodiesla. Tylko 20 proc. sprzedaży realizowane jest na polskim rynku. Pozostałe ilości oleju rzepakowego firma eksportuje, głownie do krajów Wspólnoty.

Adam Walski dodaje, że istnieje szansa, by spadek popytu na olej rzepakowy ze strony polskich producentów estrów wywołany zmniejszeniem przez Orlen zakupów estrów w kraju został zastąpiony wzrostem eksportu.

Przewidujemy, iż wzrost eksportu w 2010 r. powinien w dużym stopniu zniwelować w branży tłuszczowej zmniejszenie zapotrzebowania ze strony krajowych rafnerii. Na korzyść eksporterów działają korzystne relacje kursowe złotego względem euro, a także mniejsza niż w poprzednim sezonie podaż rzepaku z Ukrainy. Jeżeli bardzo silne mrozy, które nawiedziły ten kraj, odbiją się na produkcji rzepaku i ograniczeniu dostaw tego surowca na rynek UE, to relatywnie wysoka konkurencyjność rzepaku z Polski może się utrzymać do końca 2010 roku – wyjaśnia analityk.

Nie pociesza to zbytnio producentów rzepaku. – Dziś faktycznie nie mamy problemu ze zbytem surowca. Jeśli jednak sytuacja się nie zmieni i nie znajdziemy dodatkowego ujścia dla rzepaku, będziemy musieli zrewidować nasze plany. Po zbiorach 2010 r. będziemy podejmować decyzje o przyszłorocznych zasiewach. Być może zmuszeni zostaniemy do ich obniżenia – zauważa Mariusz Olejnik.

Wyższa podaż krajowego surowca może się również wiązać z niższą ceną rzepaku. Branża zaś 2010 r. może już zaliczyć do trudniejszych. Od br. bowiem Unia Europejska nie dofinansowuje upraw roślin energetycznych.

 

Źródło: www.gazeta.pl