„Genetyczna” kukurydza na unijnych polach
W liście datowanym na 12 lutego, do którego w czwartek dotarła PAP, 12 ministrów i wiceministrów spraw zagranicznych (z Polski, Austrii, Bułgarii, Cypru, Francji, Węgier, Włoch, Łotwy, Litwy, Luksemburga, Słowenii i Malty) przekonuje, że „rozwiązanie jest wciąż w rękach Komisji, która jest wciąż w stanie wycofać propozycję”.
W liście czytam, że „zdecydowana większość (…) Parlamentu Europejskiego i krajów UE wielokrotnie sprzeciwiała się propozycji (dopuszczenia kukurydzy GMO 1507 do uprawy w UE). We wtorek poparło ją tylko pięć krajów, a 19 było przeciwnych. Taki wynik nie skutkowałby akceptacją w żadnym innym procesie decyzyjnym”. Ministrowie przypomnieli też deklarację KE z 1999 r., by nie przeciwstawiać się zdecydowanym większościom w takich sytuacjach.
KE już w listopadzie ub.r. wystąpiła do państw UE o zezwolenie na uprawę kukurydzy genetycznie modyfikowanej 1507. Zezwolenie mogło być odrzucone, gdyby opowiedziała się za tym kwalifikowana większość krajów UE.
Obecnie na skalę komercyjną w Unii można uprawiać tylko modyfikowaną kukurydzę MON 810. Dopuszczony był też ziemniak Amflora, ale jego producent – niemiecka grupa chemiczna BASF – wycofał go z unijnego rynku w styczniu 2012 r.
Kukurydza GMO 1507, odporna na larwy ćmy, np. larwy omacnicy prosowianki, jest obecnie dopuszczona w UE do stosowania w żywności i paszy, ale nie do uprawy. Propozycja autoryzacji jej upraw budzi w Unii spore kontrowersje. Wniosek o dopuszczenie tej kukurydzy do uprawy został złożony przez producenta, firmę Pioneer, już w 2001 r.
Według ekologów z Greenpeace’u wytwarzana przez kukurydzę 1507 toksyna o nazwie Bt może mieć szkodliwy wpływ na niektóre owady, jak motyle i ćmy.