Są zarzuty dla właściciela ubojni w Łódzkiem
Mężczyzna złożył wyjaśnienia; prokuratura zasłaniając się dobrem postępowania nie ujawnia czy przyznał się do zarzucanych przestępstw.
– Z uwagi na obawę matactwa i grożącą podejrzanemu surową karę prokurator wystąpił do miejscowego sądu z wnioskiem o aresztowanie go na trzy miesiące – powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Wniosek ma zostać rozpoznany w czwartek.
Zarzut usiłowania oszustwa wiąże się z prawdopodobnie celowym wywiezieniem z ubojni 18 ton mięsa, które znaleziono w samochodzie – chłodni zaparkowanej w pobliżu stacji diagnostycznej, która również należy do właściciela ubojni. Mięso było w różnej formie przetworzenia, ale bez odpowiedniego oznakowania i dokumentacji.
– Mięso nie nadawało się do wprowadzenia do obrotu, a sposób jego ułożenia czy zapakowania mógł wskazywać, że przeznaczone było do dalszej sprzedaży jako towar pełnowartościowy. Nie miało natomiast żadnych oznaczeń weterynaryjnych ani dokumentacji – wyjaśnił Kopania.
Przeprowadzone sekcje dziewięciu padłych zwierząt, które znaleziono w Transporcie do ubojni, wykazały, że krowy były chore, m.in. u czterech zwierząt lekarz weterynarii stwierdził zapalenie płuc, a u jednej krwotoczne zapalenie jelit.
W miniony weekend przy wjeździe do jednej z ubojni w okolicach Białej Rawskiej policja skontrolowała transport bydła, które miało trafić do ubojni. Z 24 sztuk aż dziewięć zwierząt było martwych. Pozostałe były w krytycznym stanie. Część z nich miało złamania; większość była poobijana, nie była w stanie samodzielnie opuścić części ładunkowej tira. Konieczne było ich humanitarne uśmiercenie.
Z dokumentów wynikało, że bydło było zakupione od hodowców indywidualnych, a transport przyjechał z terenu województwa kujawsko-pomorskiego. W poniedziałek policja zatrzymała 43-letniego właściciela zakładu; służby weterynaryjne zdecydowały o zamknięciu zakładu. Trwa ustalanie skali procederu.
Zabezpieczono m.in. monitoring z terenu ubojni, przesłuchiwani są jej pracownicy, śledczy zamierzają także przesłuchać pracowników firmy transportowej z woj. kujawsko-pomorskiego. Zlecono badania mięsa wywiezionego z ubojni, które mają wykazać, czy pochodzi ono od krów zdrowych czy padłych.
Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek przyznał, że zakład został zamknięty i prowadzone są badania „co do gatunkowości mięsa jak również, czy nie było stwierdzonych w tym mięsie antybiotyków”. Zwrócił uwagę, że do badania zwierząt w tej rzeźni – zarówno przed, jak i po ich uboju – byli wyznaczeni lekarze. Będą oni przesłuchiwani przez policję, jak i inspektorów weterynarii. Zabezpieczono również w tej sprawie dokumentację od początku tego roku. Sprawdzane są dokumenty przywozowe zwierząt i weryfikowane jest, czy pochodziły one faktycznie z tych gospodarstw, które były tam wskazane.
Źródło: PAP; tvp.info