W handlu wieprzowiną jest źle, a będzie pewnie jeszcze gorzej. Podupadającą branżę uratować mogłaby większa konsumpcja, ale ta nie chce rosnąć. I chociaż na rynku ubywa hodowców trzody, ceny półtusz wciąż spadają. Jeszcze w ubiegłym tygodniu średnia stawka za kilogram półtusz w klasie E utrzymywała się na poziomie 7 i pół złotego. W tym tygodniu jest średnio o 20 groszy taniej, a i tak chętnych na półtusze nie ma. A brak kupujących oznacza brak rozbiorów, a co za tym idzie mniejszą podaż elementów. I chociaż konsumenci nie rzucili się nagle do zakupów, to jednak zapasy elementów w mroźniach powoli się kurczą. Co w efekcie zaowocowało niewielkimi podwyżkami elementów szlachetnych.

Najnowszy raport Amerykańskiego Departamentu Rolnictwa zmienił obraz zbożowego rynku. Rośnie zużycie wewnętrzne, spadają zapasy końcowe, słabnie dolar. Notowania nie mają więc innego wyjścia, jak tylko iść w górę. Podziel się: Share on email Share on facebook Share on wykop Share on twitter Share on naszaklasa More Sharing ServicesWięcej
W ciągu jednego dnia, kontrakty na kukurydzę i pszenicę zyskały na parkiecie w Chicago po 2%. Wzrosty – choć nieco mniejsze – również w Paryżu. Na notowania europejskie, „kojący” wpływ powinien mieć kurs eurodolara, który jest teraz najwyższy od lutego 2012 roku.

Po okresie zastoju ruszyła sprzedaż zbóż. Ofert sprzedaży na giełdach towarowych coraz więcej. A wszystko przez styczniowe przeceny i na świecie, i u nas. Rolnicy, którzy trzymali zboże i liczyli na powrót wyższych cen, nie wytrzymali presji. Przybywa nie tylko ofert sprzedaży, ale i kupujących, jednak oczekiwania obu stron są wciąż daleko od siebie. Mimo to do transakcji dochodzi, a najlepiej sprzedaje się pszenica paszowa i pszenżyto. Paszowa świetnie idzie po 960-1000 złotych, na konsumpcyjną chętnych brak. Maksymalne ceny pszenżyta wynoszą 900 złotych

Popyt niezmienny, ceny większości gatunków miodu też stabilne, tym bardziej, że sprzedaż ani w kraju, ani za granicą dobrze nie idzie. Rynek miodu do łatwych nie należy. W kraju mimo zimowego sezonu i okresu grypowego zainteresowanie jest marne. Z eksportem też problemy, bo obecna wartość euro nie pozwala na zyski, a czasem nawet przynosi straty. Do tego zwiększone kontrole jakości powodują, że nie wszystkie gatunkowe miody są tak kwalifikowane. Nieodpowiednia zawartość pyłków klasyfikuje je znacznie niżej, czyli jako miód wielokwiatowy, a z tym wiążą się od razu mniejsze dochody.

Już było źle, a jest jeszcze gorzej. Ceny skupu świń znów obrały kierunek w dół. Wyjścia nie ma. Hodowcy nie mogą czekać na lepsze stawki, bo wielu z nich i tak ma do sprzedania już zbyt ciężkie zwierzęta. A zakłady doskonale wiedzą, że w razie niedoboru krajowego surowca wciąż pozostaje im import z Niemiec. Od 10 nawet do 30 groszy w dół skorygowały zakłady oferowane na dziś cenniki. I mimo obniżek, grafik dostaw mają zapełniony już do końca tygodnia. Szczególnie, że przy słabym handlu potrzeby są równie skromne. I tak oficjalnie za klasę „S” można dziś dostać od 6 złotych 20 groszy najwyżej do 6 złotych 60 groszy. Klasa coraz częściej poniżej 6 złotych. „R-ka” kosztuje około 5 i pół złotego. „O” i „P” nawet poniżej 5.

źródło: Agrobiznes