Strusi biznes

Pani Elżbieta zarządzanie biznesem przejęła po bracie Henryku Naranowiczu, który strusiami zajął się w 2002 r. Zaczynał od 55 zwierząt. Strusie były wówczas rzadkością. – Wziąłem udział w szkoleniu zorganizowanym przez Instytut Genetyki i Hodowli Zwierząt przy Polskiej Akademii Nauk. Zdobyłem wiedzę potrzebną do pracy przy strusiach i certyfikat – opowiada pan Henryk.

Pierwsze ptaki sprowadził z Danii. Zapłacił astronomiczną kwotę – 4-4,5 tys. zł za sztukę. Dziś ceny strusi reprodukcyjnych sięgają najwyżej 2 tys. zł.

Od Agencji Nieruchomości Rolnych kupił ośmiohektarową działkę na obrzeżach Stypułowa k. Kożuchowa (woj. lubuskie). Postawił tam pomieszczenia dla zwierząt, urządził wybiegi. Po pierwszym sezonie hodowli miał 200 jaj. Ferma szybko zaczęła się rozrastać.

Wtedy interesem zajęła się pani Elżbieta. Ludzie we wsi patrzyli na strusi biznes z zaciekawieniem.

Niektórzy pukali się w czoło – Strusie u nas? Kto to słyszał.

Dzięki fermie o Stypułowie zrobiło się głośno nie tylko w okolicy. W ubiegłym roku telewizja z Australii kręciła tu program kulinarny.

Dziś na fermie jest ok. 400 ptaków, w okresie lęgowym – nawet tysiąc. Na czym ferma zarabia? Najlepiej sprzedają się strusie jaja. Za jedno trzeba zapłacić 50 zł. Takie jajo „mieści” w sobie ok. 28 jajek kurzych, waży – 1,5 kg. Można z niego zrobić omlet dla dziesięciu osób.

Jajo można ugotować na twardo. Zajmuje to 90 minut. – Jaja strusie są bardzo delikatne, nie zawierają cholesterolu. Mają za to dużo wartości odżywczych. Skorupy wykorzystuje się również w zdobnictwie, jubilerstwie – zachwala Elżbieta Naranowicz-Maliszewska.

Ptaki niosą się od marca do września. Samica strusia składa wtedy jaja co dwa dni z przerwami.

W tym roku strusie ze Stypułowa zaczęły składać jaja później niż zwykle. W ubiegłym roku o tej porze na klientów czekało już ponad 400 jaj. Teraz zaledwie 50.

Część jaj przeznaczonych jest na wylęg. Leżą wówczas w inkubatorach, w których panuje stała temperatura i wilgotność. Wylęg zajmuje 40-42 dni. Kto kupuje jaja strusie? – Głównie biznesmeni, sieć sklepów i osoby prywatne – mówi pani Elżbieta.

Strusi biznes to nie tylko jaja, ale przede wszystkim mięso. Właścicielka fermy sprzedaje żywe ptaki ubojniom, a one wysyłają mięso na zachodnie rynki: do Szwecji, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii i Niemiec. W Polsce ciągle jeszcze jest mały popyt na strusie mięso. Powód? Wysoka cena. Hodowczyni ze Stypułowa za kilogram chce 60 zł. Zapewnia, że warto tyle wydać.

– Mięso ma bardzo mało cholesterolu i tłuszczu, ale dużo białka i żelaza. Poleca się je sportowcom, alergikom, anemikom, sercowcom i osobom z chorobami układu krążenia. W smaku przypomina drób, choć czuć też aromaty dziczyzny. Wygląda jednak jak wołowina – mówi szefowa fermy.

Można z niego przygotować steki, zrazy, zupę, gulasz czy kotlety mielone.

Mięso jest właściwie tylko w udach ptaka. Ewentualnie szyja nadaje się na to, żeby zrobić z niej zupę. Reszta ciała to kości i tłuszcz. Ze stukilogramowego zwierzęcia jedynie 25 kg to mięso.

Ze strusia właściwie nic się nie marnuje. Naranowicz sprzedaje pióra ze skrzydeł teatrom, często widzi się je również na artystycznych rewiach. Jedna sztuka kosztuje od 5 do 20 zł. Pióro ma dobre właściwości antyelektrostatyczne. Korzysta się z nich w optyce, elektronice, lakiernictwie. Świetnie przyciąga kurz. W Stypułowie pracownicy fermy robią z piór miotełki do kurzu. Pióra są wcześniej prane i dezynfekowane. Miotełki kupują najczęściej turyści, którzy odwiedzają fermę. Cena za sztukę – 30 zł.

 

Źródło: www.gazeta.pl