Wschodnie apetyty

Handlować z Rosją może dziś teoretycznie każdy. Embargo na produkty rolno-spożywcze już dawno przestało obowiązywać. W praktyce jednak wymagane są tak zwane certyfikaty – czyli zezwolenia eksportowe.

Nadają je sami Rosjanie po wcześniejszym skontrolowaniu zakładu. Obecnie takie uprawnienia ma w sumie ponad 50 zakładów. Wśród nich najliczniej reprezentowana jest właśnie branża mleczarska.

Janusz Związek, GLW: właściwie prawie wszystkie zakłady, które chcieliśmy, żeby skontrolowali pozytywnie przeszły kontrole.

Co prawda ilości wysyłanych do Rosji towarów są niewielkie – bo nie przekraczają 5% całości polskiego eksportu mlecznego, ale to co powinno cieszyć to wydłużająca się lista asortymentów. Obok serów, masła czy mleka w proszku, coraz większy udział w eksporcie mają też serwatka czy jogurty.

Waldemar Broś, KZSM: myślę, ze jeśli to się będzie układać, jeśli wszystkie procedury będą przestrzegane zarówno przez nasza stronę jak i stronę Federacji Rosyjskiej to w moim przekonaniu jesteśmy, no co najmniej ten eksport podwoić w najbliższych latach.

To co sprawia, że eksport do Rosji rośnie to relatywnie niska cena produktów i bliskość naszego odbiorcy. To sprawia, że polskie firmy mogą mówić o sporej przewadze nad konkurencją. Obok Polski coraz więcej swoich produktów w Rosji zaczynają lokować Niemcy, Holendrzy, a nawet Nowo Zelandczycy.

 

Źródło: Agrobiznes