Eksport sobie, ceny sobie.

Tak więc producenci dostają już nie jak do tej pory od 50 groszy wzwyż, ale 60 i jeszcze odrobinkę. To jednak nadal śmiesznie niskie stawki – słychać komentarze na zielonych rynkach.

Wydawałoby się, że sprzedaż jabłek, mieszcząca się w 50 tirach, które codziennie opuszczają sandomierski rynek, powinna zdecydowanie zmienić cenniki. Ale tak się nie dzieje. Co więcej, zdaniem ekspertów nie widać nawet szans na zmiany.

Sadownicy mają jednak swoją, optymistyczniejszą dla nich teorię. Wkrótce może się okazać, że nawet 20% jabłek, nie będzie się nadawała już do niczego. To efekt zbyt późnych zbiorów i oczywiście problemów z przechowywaniem. Nasze niezorganizowanie i niedoinwestowanie, widać po statystykach.

Podczas gdy Polska eksportuje 500 tys ton jabłek, sam południowy Tyrol, z dużo mniejszą produkcją wysyła za granice dwa razy więcej. Tam kontrakty negocjuje zaledwie kilka firm, zrzeszających prawie wszystkich sadowników, podczas gdy u nas tysiące. Dopóki się to nie zmieni, nie zawojujemy zachodnich rynków – komentuje Janusz Stasiak z rynku hurtowego w Sandomierzu.

Popatrzmy jeszcze jak kształtują się ceny skupu jabłek deserowych w spółdzielniach ogrodniczych. Jedne odmiany w górę, inne w dół, to stawki wciąż dwukrotnie niższe niż w ubiegłym sezonie. W tym tygodniu najwyższe ceny osiągają Ligole, najniższe Idaredy.

ŚREDNIE CENY SKUPU JABŁEK DESEROWYCH

Spółdzielnie ogrodnicze    zł/kg

Idared       0,75

Lobo         0,89

Ligol          0,98

Rubin         0,80

Szampion    0,84  

Źródło: Agrobiznes